top of page
I Preludium C-dur

I PRELUDIUM C-DUR 

01.

 

 

Preludium pierwsze. Niepozorne, króciuteńkie - ledwo co się pojawia, a już śladu po nim! A jakże jest urokliwe, jak delikatne i szlachetne. Z pozoru to tylko niedługa melodia, ale… Ale coż tam się wyprawia wokół niej?! Ileż głosów jej wtóruje, coś dopowiada, wzlatując z nią razem i opadając...
 
Niestety, z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu i pomimo swojego niezaprzeczalnego uroku, jest to jedno z najrzadziej wykonywanych preludiów z op.28. Niby daleko mu do okazałości preludium As-dur, czy d-moll. Daleko też do rozdzierającego smutku z preludium e-moll, czy szaleńczej furii z b-moll. Jest skromne, drobne, ale jakże urocze! Na ogół wykonuje się je wtedy, kiedy gra się cały op.28 - w takim wypadku już nie ma od niego ucieczki...

Najbardziej zachwyca mnie jego pieśniowy charakter - i takowy starałem się uzyskać w swojej elektronicznej aranżacji. Pewną inspiracją i punktem wyjścia w myśleniu o jego barwie, jego dźwiękowym kolorze, była dla mnie estetyka brzmieniowa instrumentów takich jak Theremin i Ondes Martenot, które potrafią zabrzmieć niezwykle śpiewnie i szlachetnie, co w przeszłości doceniło kilku wybitnych  kompozytorów, z Olivierem Messiaenem na czele. 

Zapraszam Was zatem do wysłuchania Fryderyka Chopina preludium C-dur op.28 nr 1 w nowej, elektronicznej odsłonie!

I Preludium C-dur
Fryderyk Chopin Preludia Op. 24

02.


 

Linia sopranowa.

Szukałem do tego zadania barwy która będąc miła dla ucha, będzie miała w sobie też jakiś lekki brudek, chrypkę i rozedrganie - i stworzyłem coś brzmiącego tak:

Nagrywając tę melodię starałem się nadać jej dodatkowy rysunek dynamiczny korzystając z pokrętła głośności, tak aby oddać jej śpiewny charakter.

A zagrałem to wszystko na Arturii Microfreak - instrumencie o szerokich możliwościach brzmieniowych, posiadającym kilkanaście typów syntezy, dobrze brzmiące filtry jak też uroczą oraz małą dotykową klawiaturę, pozwalającą na kontrolę kilku parametrów dzwięku na raz.

Arturia Microfreak

W kulminacyjnej części utworu do melodii głównej dołącza się partia tenorowa, o brzmieniu nieco bardziej stonowanym, ciemniejszym.

Oryginalnie jest ona przez Chopina zapisana wyżej, ale w tym wypadku, przy ogólnym kolorycie brzmieniowym mojej wersji, brzmi ona najlepiej w właśnie w niższej oktawie. Melodię w jej kulminacji dubluje też ciekawa, chrypiąca lekko partia, która pozostaje z nami już do końca utworu, towarzysząc głównej melodii i zamykając frazę swoim ostatnim westchnieniem. 

Zaś razem te trzy warstwy brzmią tak:

Linia basowa.

 

Najniższe dźwięki, stanowiące podstawę oraz punkt odniesienia dla melodii i harmonii zagrałem na Lyrze 8.

Lyra 8

To jest przedziwny instrument, na który składa się osiem wzajemnie modulujących się generatorów (cztery pary), generator niskich częstotliwości oraz efekt delay. Wszystkie elementy mogą na siebie wzajemnie oddziaływać - jak bardzo, to już zależy od grającego, ale od struktur prostych do totalnego chaosu czasami wystarczy kilka milimetrów obrotu któregoś z potencjometrów. Lyra zachowuje się jak żywy organizm muzyczny! Ma ona też w swoim brzmieniu pewien miły rodzaj niedoskonałości, i nieprzewidywalności, która według mnie, doskonale do tego rozedrganego, romantycznego Chopina pasuje.

 

Każdą nutkę basową zagrałem oddzielnie, kształtując ją zgodnie ze swoim wyczuciem, nadając jej pewną niepowtarzalną ekspresję.

Kojarzy mi się ona z brzmieniem wiolonczeli - chciałem tu uzyskać efekt w swoim wyrazie podobny do pociągnięcia smyczkiem po strunie, rozwibrowania dźwięku z charakterystyczną narastającą i odchodzącą dynamiką. Nie chciałem jednak udawać samego jej brzmienia a raczej uzyskać rodzaj smyczkowej ekspresji, natomiast samo brzmienie miało być i jest zdecydowanie inne. Tworząc barwę nieznacznie odmienną dla każdej nuty, udało mi się stworzyć linię basu o żywym charakterze i pewnej sonorystycznej nieoczywistości - wszak składają się na nią oddzielnie zaprojektowane i wykonane dźwięki, dopiero w całości tworzące logiczny ciąg muzyczny.

Gąszcz dzwięków.

 

Pomiędzy basem a melodią rozpościera się przestrzeń magiczna. To jest ta właśnie przestrzeń, która w dużej mierze definiuje interpretację. To miejsce na kolory, odcienie i detale. Przestrzeń nadająca charakter i definiująca aurę brzmieniową, nadająca kontekst melodii (Przypomina mi się Vladimir Horowitz i jego charakterystyczny sposób gry… To był pianista, który jak nikt inny, potrafił wyodrębnić z gęstwiny dźwięków główną linię melodyczną, tworząc wokół niej cudowne przestrzenie harmonii akompaniamentu rozpostartego pomiędzy basem i melodią właśnie. Niewielu tak potrafi. Bardzo niewielu…). 

 

Na terenach pomiędzy basem a melodią, tymi dwiema granicami, mamy kilku cichych bohaterów, bez których utwór ten byłby nieznośnym rzępoleniem! Najbardziej harmoniczna partia, będąca łącznikiem pomiędzy melodią a dźwiękami tła, również powstała na Microfreaku. Jest rozwibrowana, a charakterystyczne rezonujące jakości nadaje jej filtr dolnoprzepustowym z dość wysokim rezonansem.

Na dalszych planach mamy jeszcze dwie partie, także chwilami mocno rezonujące, ale miło dopełniające obraz brzmieniowy. 

Przy ich tworzeniu korzystałem z Pulsara 23 oraz oraz z filtra i pogłosu sprężynowego z 2600 Blue Marvin (współczesnej repliki legendarnego Arp 2600).

Pulsar 23
2600 Blue Marvin

Dźwięki tła.

 

Najcichszym planem jest partia filtrowanego szumu - innego dla kanału lewego i innego dla kanału prawego. Kompozycja ta ma w sobie coś z morza i fal - te wznoszące się motywy, opadanie, i końcowe wyciszenie - jak odpływ…

Na koniec zaś mały trzeszczący dźwięk, tuż przed ostatnim akordem! Czułem że potrzebny jest jakiś detal, równoważący te wszystkie namiętne westchnienia, te śpiewne i szerokie melodie. Ledwo zauważalny, trzeszczący jak ze starego radia - żeby słuchacza nie zagłaskać tym Chopinem!

bottom of page